Dzień 73. Oprócz...

Uwielbiam.
Najzwyczajniej w świecie uwielbiam.
Psa też. Oczywista.
Ale...
Błękit nieba.
Potrafię siedzieć i patrzeć.
Jeśli po niebie mkną obłoki, jest więcej dynamizmu, akcji i bohaterów. Wiecie... te smoki, ryby i dziwne twarze wyłaniające się z kształtów chmur...
Ale potrafię też patrzeć na film o nad wyraz wyciszonej akcji. Film, w której bohaterem jest błękit. Siedzę. Patrzę. Szukam okiem różnych odcieni.
Tylko ta myśl niespokojna, jak brzęcząca nad uchem mucha... Deadline... deadline... Masz księżniczko zaległości...
Dlatego... Ignoruję muchę, terminy, zobowiązania.  Wskakuję... na rower i gnam... Nerw może we mnie siedzi, ale go wykręcę... Jeszcze chwila... Przecież jazda jest przyjemna, lekka i prosta... A potem dziecko wybiera trasę... Twierdząc, że będzie ciekawiej i będzie przynajmniej przygoda. No... i jest.... W sumie nawet kilka...
A gdy dotrę w finale do sypialni, spotkam tam w kąciku, od kilku godzin chrapiącego psa... i zerknę na książkę, którą próbuję doczytać do końca nie-wiem-od-kiedy...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

*