Dzień 62. Nowy Rok

Zasadniczo oraz generalnie nie świętujemy nocy przełomu roku. Ale, że wczoraj pojawił się w naszym domu duet Dotti&Dudi, spędziliśmy cztery godziny grając w Dixit. Przegapiliśmy lekko północ. A potem zamęczyliśmy naszych gości kilkoma godzinami opowieści dziwnej treści ;-)
Zarwaną noc oraz wysączone wino przyszło mi dziś odpłacić rozbitym grafikiem dnia. Gdy najstarszy drałował 120 kilometrów, dosypiałam. Pierwszą kawę wypiłam po 16-tej (helloł!). Później jednak uruchomiłam się umysłowo - finiszując z Panem Tadeuszem. A następnie fizycznie - wykonując w asyście kolarskiej bieg tam i z powrotem.
Poza tym większość dnia spędziliśmy generując endorfiny z bliskości.

2 komentarze

  1. ..a było tak pięknie i po co ta słabość/ból głowy w nowy rok..przeleżałam plackiem cały dzień ty chociaż pobiegałaś :)))

    dobrego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to ty zdaje się ostatnio podbiłaś statystyki kilometrów rowerowych ;-)

      Usuń

*