Zasadniczo oraz generalnie nie świętujemy nocy przełomu roku. Ale, że wczoraj pojawił się w naszym domu duet Dotti&Dudi, spędziliśmy cztery godziny grając w Dixit. Przegapiliśmy lekko północ. A potem zamęczyliśmy naszych gości kilkoma godzinami opowieści dziwnej treści ;-)
Zarwaną noc oraz wysączone wino przyszło mi dziś odpłacić rozbitym grafikiem dnia. Gdy najstarszy drałował 120 kilometrów, dosypiałam. Pierwszą kawę wypiłam po 16-tej (helloł!). Później jednak uruchomiłam się umysłowo - finiszując z Panem Tadeuszem. A następnie fizycznie - wykonując w asyście kolarskiej bieg tam i z powrotem.
Poza tym większość dnia spędziliśmy generując endorfiny z bliskości.
2 komentarze
..a było tak pięknie i po co ta słabość/ból głowy w nowy rok..przeleżałam plackiem cały dzień ty chociaż pobiegałaś :)))
OdpowiedzUsuńdobrego wieczoru!
Za to ty zdaje się ostatnio podbiłaś statystyki kilometrów rowerowych ;-)
Usuń