Dzień 10. Pustka.

Nie do końca poznano powody, dla których Ziemię dotknęła ta epidemia. Brakuje osób, które mogłyby dokończyć badania nad wirusem invisie. Większość naukowców pracująca nad tym zagadnieniem zniknęła...
Fala nie oszczędziła żadnego miasta, żadnego regionu, żadnego kontynentu.
Z ponad 7 miliardowej populacji pozostało ledwie kilka procent. Głównie osoby starsze, najczęściej w wieku już emerytalnym. Rzadko pozostawały dzieci.
Ulice opustoszały. Domy i mieszkania pozostają w większości niezamieszkałe.
Powietrze unosi daleko wgłąb miasteczka dźwięki ptactwa, szum wiatru i morza.
Ci, którzy pozostali, próbują stworzyć nową normalność. Wiadomym jest, że nie ma powrotu do przeszłości... Ludzie podróżują w poszukiwaniu miejsca do życia. Wędrują by zbierać zasoby, pożywienie... Jednak nie utrzymują ze sobą relacji... Nie nawiązują kontaktów, jakby obawiając się, że kolejny uścisk dłoni, kolejne wypowiedziane słowo, sprawi, że za sprawą nawrotu wirusa - znikną.
 *
Mniej więcej takie myśli przychodziły mi do głowy, gdy spacerowałam po okolicy.
Czułam się jak w futurystycznej opowieści. Wrażenie opustoszenia miasta... Ta cisza przerywana jedynie głosami natury...
Nasze kondominum pomieściłoby niemal setkę rodzin, a zajęte mieszkania można policzyć na palcach dłoni. W naszej klatce jesteśmy jedynymi lokatorami. W klatce obok zajęte są dwa mieszkania. W kolejnej jedno...

I nagle... wieczorem... W kolejnym mieszkaniu pojawiło się światło! Ktoś się wprowadził!

Do wiosny raczej nie ma co liczyć na tłumy. Okolica zapełni się latem. Miasteczko będzie tętniło wakacyjnym życiem. Plaże, ulice, restauracje, supermarkety... wszystko przygotowywane jest na sezonowe przyjęcie odwiedzających. Im bliżej centrum miasteczka, tym więcej osób.

Poza sezonem, poza centrum jest cisza i spokój.
Na razie czuję, że to było potrzebne. Przestrzeń i słońce.

Podskórnie czuję, że dopiero za kilka tygodni pojawi się poczucie tęsknoty i braku.
Tu nie ma teatru. Nie ma kameralnego kina.
I kilku osób.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

*