A ja 'rzeknę' kilka migawek.
Otóż bywają takie dni, jak ten wczorajszy, gdy na skutek oraz z powodu, nastrój zbiegnie ku nizinom. Wówczas można prowadzić reanimację na kilka sposobów, w tym również z użyciem hasła 'zmiana'.
Stąd też, bez większego przygotowania ruszyliśmy na północ ku Walencji. Miasto, które powitało nas błękitem nieba i błękitem elementów architektonicznych... przełamanych dla lekkości bielą....
Miasto, które dawną rzekę zamieniło w świetny park... nieco jak krakowskie planty... choć jednak inaczej... Jednak tu więcej przestrzeni dla różnych grup wiekowych... Dla osób o różnych zainteresowań...
Miasto, które ma sporo zabytków...
I śladów. współczesności..
Oraz miejsc, które noszą ślady przejścia od przeszłości ku współczesności...
Miasto z różnymi smaczkami...
...które warto narysować w szkicowniku...Miasto, gdzie znalazło się trochę natury...
I kultury... w klimatach futurystycznych
Ach... i oczywiście kapka nauki...
A w tym wszystkim my.
Bonus track. Sygnalizacja świetlna bardzo za równouprawnieniem.
Nieco na południe od Walencji jest niemałe jezioro, które ponoć pięknie wygląda o zachodzie słońca. Zdjęcie kliknięte zza szyby jadącego samochodu nie ma szans oddać uroku chwili... Jak i cały wpis z serią fotografii nie przekaże w pełni skali... jak dobry był to dzień.
1 komentarze
Zachwycony Barceloną, przez ignorancję, nie doceniałem atrakcji Walencji. Dziękuję za tak atrakcyjną zajawkę. Z pewnością wybierzemy się do tego miasta, najchętniej z Wami, w tym z Tobą, jako przewodnikiem. Pozdrawiamy. zz
OdpowiedzUsuń