Dzień 75. Panowie i samce.

Zacznijmy od panów.
Panowie to stworzenia interesujące. Oczywiście tak, jak i panie. Grupa liczna, w swej masie różnorodna.
Są panowie, z którymi konwersacje uważam za niezwykle cenne. Są tacy, których mam przyjemność poznać bliżej. Tych panów obdarzam atencją. Im daje co mam. Od tych panów - jakże to miłe - również otrzymuję uwagę.
I kwiaty. I kawę. I ciastka w kształcie serca.
Panowie, za waszą obecność dziękuję.

Skończmy na samcach.
Samce są.
Niestety.
Niezależnie od kraju, miejscowości. Trafi się jakiś.

Samce sprawiają, że odkąd skończyłam siedem lat, lustruję otoczenie.
Samce co jakiś czas wdzierają się do mojego życia, bez zaproszenia. Roszczą sobie prawo do wkraczania w przestrzeń mojego bezpieczeństwa.
Ich obecność wpłynęła na to, że zaczęłam nosić rozciągnięte swetry, przestałam nosić sukienki... choć wszyscy wiemy, że ani ubranie [sprawdź tutaj], ani posiadana lub nie uroda, nie mają tu znaczenia.

Brzmi poważnie? I słusznie, że tak brzmi. A jednocześnie źle, że brzmieć w ogóle musi.

W gronie moich znajomych nie ujawniła się jeszcze kobieta, która czułaby się adorowana, gdy samiec nachalnie zaczepia ją na ulicy. Ja również nie czuję się komfortowo gdy samiec, a tym bardziej grupa samców, gwiżdże w moim kierunku, cmoka, nawołuje. Tym bardziej, gdy samiec decyduje się na przekroczenie granicy kontaktu fizycznego.
Hello! Serio kobiety mają mieć na sobie tabliczki jak w muzeum "Nie dotykać"?!

Nie, to nie jest tak, że samiec nie wie, że przekracza granice. Że nie zdaje sobie sprawy z tego, że panie nie są zainteresowane takimi kontaktami.
Wiedzą, pryszcze.
Wiedzą.
Gdyby nie było to dla nich jasne, to:
- Zaczepialiby również wówczas, gdy biegnę z psem... A jednak owczarek budzi respekt i daje mi pole ochronne.
- Zaczepialiby również wówczas, gdy biegnę w towarzystwie męża... A nie robią tego!
I creme de la creme:
- Nie zamykaliby w popłochu okna auta, widząc że...

Tak się złożyło, że po nawrocie mąż został nieco dalej za mną. Wyglądało, że biegnę sama. Kitka włosów podskakująca w rytm kroków była najwyraźniej wystarczającym sygnałem by otworzyć okno i zaczepiać.... do momentu gdy stało się jasne, że ten postawny mężczyzna doganiający mnie na rowerze jest moim towarzyszem.

Nic się nie stało?
Nic. Tym razem nic.
Ale wiele razy się stało.
Samce.
Na pohybel z wami!

P.S. Jeśli nie wiesz czy jakieś zachowanie jest na miejscu, odpowiedz sobie na pytanie:
- czy powtórzę to względem tej kobiety, przy mojej żonie/jej mężu?




0 komentarze:

Prześlij komentarz

*