Dzień 68.

Nie wiem, nie znam się, zarobiona jestem.
A poza tym zaliczyłam dziś bieg za rowerem, ciągniętym przez psa. Dżizes-krajst. Płuca zbierałam z asfaltu. Kondycjo, wróć!
I zgodziłam się na kilka kolejnych rzeczy. Kiedyś utnę sobie kciuk, żeby go nie wystawiać w górę!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

*