Dzień 60. czyli chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze

Tak, tak, przesadzony tytuł. Nie zawsze wychodzi słabo-źle-okropnie.
Tym razem wszystkie znaki na niebie i ziemi uprawniały mnie do posiadania wysokich wymagań. Sobota. Cudowna pogoda. Słońce zza chmurki. Błękit morza.
W planach wyjście na Montgo, trasą wiodącą od strony Denii. Zatem z przeciwnej do tej, którą poprzednio się wspinaliśmy. A tamta wspinaczka była wspaniała, stąd biorąc każdy z elementów razem i z osobna, miałam poczucie, że będzie cudnie.
I początek był niezły... a potem była sinusoida nastrojów i reanimacja emocji. Na szczęście zakończona sukcesem, więc wieczór był z gatunku miłych i spokojnych.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

*