Dzień 41. Wiatr i endorfiny.

Pochmurno. Miejscami nawet pokropiło. 
Wietrznie. Nawet mocno. 
A do tego nieprzyzwoicie ciepło. Poranny spacer z psem w bawełnianej bluzie.
A popołudniu odrobina ruchu, gdyż ruch w odpowiedniej dawce to zdrowie.
Najpierw kilometry pod wiatr. Zmaganie z podmuchami. Wdzięczność za możliwość schowania się za plecami, co daje moment oddechu.
Początkowo w głowie kołatały się myśli o Wolterze dyskutującym z Leibnitzem i Rousseau. Ale silne podmuchy szybko wywiały te idee, zastępując trzeźwym pilnowaniem toru jazdy. Kilkukrotnie zamyśliwszy się, znalazłam się bowiem niebezpiecznie blisko tylnego koła, co groziło tzw "liźnięciem" i w efekcie niewątpliwie moją wywrotką. Zatem pilnując by nie uciekać myślami dalej niż tu-i-teraz, wsłuchiwałam się w łopot kamizelki... Ja, jak mała łódeczka, kamizelka, jak żagiel.
Co i rusz wiatr uderzał gdzieś z boku. Na przykład wówczas gdy mijało mnie auto. To z kolei wywołało szarpnięcia mną na boki. Czułam się jak szmaciana laleczka, kukiełka.
I wystarczyło na moment zgubić rytm, stracić koło... i zostawałam z tyłu.
Wówczas dawałam jedynie sygnalizację paszczą "e!" gdyż na więcej nie było mnie stać.
Jechałam "ile fabryka dała" mając świadomość, że jestem tylko manufakturą wkraczającą w fazę schyłkową. Lepiej nie będzie, więcej nie wyprodukujemy, choćby owe skały...
Intensywnie dopingowałam się by jechać dalej i trzymać kurs, ponieważ wbrew pozorom jazda była przyjemna.
- Jeszcze trzy kilometry i będziemy jechali z wiatrem.
O! Czyż to nie piękne słowa?
A potem było z wiatrem. Długa prosta. W oka mgnieniu rozpędziłam się wyczerpując zakres przełożeń roweru. I choć czułam, że mogłabym dokręcić, że noga jeszcze by podała... Korba nie była w stanie przeskoczyć dalej.
Przekroczywszy prędkość 60 km/h łykałam wiatr unoszący endorfiny wymieszane z adrenaliną.
Śmiałam się całą sobą, czując jak dziecko.
A ostatnie 2 kilometry spokojnej już jazdy poświęciłam na konwersację oraz próby gwizdania "z zębów"... Kurcze, nadal tego nie umiem.


0 komentarze:

Prześlij komentarz

*