Dzień 34. Dwunożnie

Nic wielkiego dziś się nie wydarzyło. Zestaw drobnych rzeczy. Zdjęć kilka zrobiłam i w zasadzie tylko w trakcie wyprawy uczynionej dwunożnie.
Ciężko się dziś biegło. Ciężej niż wczoraj. Jakby cieplej było. Intensywnie pachniały drzewa obsypane cytrusami.
Zasłuchana w rytm stóp, oddechu i muzyki brzmiącej w uszach dotarłam do miejsca w którym jeszcze nie byłam...
A potem, nieśpiesznie szurając wracałam mijając po drodze sady, nieużytki oraz znaki świadczące o działalności buntowników i rebeliantów:
I gdy tak stałam skupiona na złapaniu w kadr gryzmołów wykonanych na słupie, za moimi plecami pojawił się pies. Tak stary, jak i wielki. Szurał chwilę przede mną. Potem stanął. Popatrzył, poczekał aż go wyminę. Ruszył za moimi plecami, ale po kilku metrach zniknął w krzakach rosnących przy drodze.





0 komentarze:

Prześlij komentarz

*